Zamek Olsztyn koło Częstochowy

Pokaż Zamki i Pałace na większej mapielokalizacja





























Galeria
Materiały zaczerpnięte (źródła różne)
 
 
 
Budowę olsztyńskiej twierdzy przypisuje się powszechnie inicjatywie Kazimierza Wielkiego, choć wśród niektórych historyków panuje pogląd, że już wcześniej stała tam należąca do biskupa krakowskiego murowana warownia. Prawdopodobnie nosiła ona nazwę Przymiłowice, przemianowaną na Olsztyn  w latach 30-ych bądź 40-ych XIV wieku. Zamek miał ochraniać zachodnie rubierze Królestwa Polskiego przed najazdem od strony Śląska i Czech; pełnił także funkcję więzienia królewskiego. W jego lochach został osadzony w roku 1358 (lub w 1360) wojewoda poznański Maciej Borkowic herbu Napiwon, właściciel Koźmina, który w nagrodę za przywództwo w skierowanej przeciw królowi konfederacji panów wielkopolskich tudzież za swą kryminalną przeszłość został skazany na śmierć głodową. W 1370 Ludwik Węgierski, poszukując popleczników dla projektu osadzenia na tron polski jednej ze swych córek, przekazał ziemię wieluńską z Olsztynem i innymi warowniami w lenno Władysławowi Opolczykowi. Od tego czasu zamek stał się ośrodkiem okręgu sądowego. Po śmierci Ludwika znany ze swych sympatii do Krzyżaków opolski książę pragnął odłączyć otrzymane ziemie od państwa polskiego. W realizacji swych niecnych planów przeszkodziła mu karna wyprawa Władysława Jagiełły, który w 1396(?) po trzydniowym oblężeniu zdobył zbuntowaną twierdzę. Od tego momentu dobra olsztyńskie uzyskały status starostwa niegrodowego, nadawanego odtąd najbardziej zasłużonym dla Królestwa rodzinom możnowładczym. Pierwszym dzierżawcą był Jan Szczekocki herbu Odrowąż, a później jego syn i wnuk.
Wpołowie XV stulecia zamek kilkukrotnie najeżdżali książęta śląscy; równocześnie ulegał on systematycznym przeobrażeniom. W roku 1488 u jego stóp powstało miasto (które po okresie rozkwitu zwinęło się do rozmiarów niewielkiej wsi i w XIX wieku utraciło swój status). Znaczne zasługi w rozbudowie i modernizacji królewskiej twierdzy położyli Mikołaj Szydłowiecki, starosta olsztyński w latach 1508-32, a także jego następcy: Piotr Opaliński oraz Jan i Joachim Ociescy, którzy przebudowali zamek w duchu modnego wówczas renesansu. Wartość warowni poddana została poważnej próbie w roku 1587, kiedy to oblazły ją wojska pretendenta do polskiej korony - arcyksięcia Maksimiliana Habsburga. Zamek się obronił, lecz szkody wyrządzone przez Austriaków były bardzo duże. Podczas oblężenia użyli oni podobno żywej tarczy w postaci 6-letniego syna dowódcy broniącej się załogi - Kacpra Karlińskiego.

Po śmierci Mikołaja Wolskiego, marszałka wielkiego koronnego i starosty olsztyńskiego, sporządzony został w 1631 roku szczegółowy opis olsztyńskiej rezydencji. Wśród wielu obiektów urzędnicy królewscy zanotowali m.in. informacje o kaplicy zamkowej. Zaznaczyli oni, że kaplica była na wieży przy baszcie, była murowana, a prowadziły do niej odrzewia z ciosanego białego kamienia. Wewnątrz był ołtarz murowany, drewniane sklepienie z desek, pomalowane, ale już zniszczone, i podobnie zniszczona podłoga, po której niebezpiecznie było chodzić. Poszycie nad kaplicą uległo całkowitej degradacji i zapadło się. Z opisu wynika więc, że w tym okresie stan budowli pozostawiał już wiele do życzenia. Kres świetności królewskiego obiektu przyniosły wojny ze Szwecją. Przodkowie ABBY nie mieli litości: zamek zdobyli, rozkradli i pozostawili w ruinie, z której nigdy się nie podniósł. W roku 1722 rozpoczęła się rozbiórka jego murów, a pozyskany budulec wykorzystano do wznoszenia miejscowego kościoła.

LEGENDY

Legenda o młodzieńcu, który nie chciał zostać mnichem i ukrytym skarbie

W podziemiach olsztyńskiego zamku ukryty jest skarb, skarbu strzeże czarne psisko. Dobrzy ludzie, którzy go spotykają wracają z podziemi ze złotem, źli nie wracają już nigdy. Mówi się o biednym pastuszku, który szukał w zamkowych podziemiach zaginionej owieczki, a zamiast niej spotkał psa-strażnika. Wrócił do domu odnalezioną owieczką ale też z workiem złota. Zazdrosny sąsiad poszedł tą samą drogą, którą opisał mu pastuch, ale nigdy już do domu nie wrócił.
Olsztyński skarb jest podobno fortuną pewnego szlachcica, który uciekł z rodzinnego domu, gdyż szykowano mu życie w klasztorze. Ponieważ nie czuł do tego powołania ukradł ojcu pieniądze i jakieś kosztowności i ruszył w świat w poszukiwaniu swego przeznaczenia. Rodzic wysłał w trop za nim swoich ludzi. Znaleźli go koło Olsztyna, a że nie chciał wracać po dobroci, użyli w stosunku do niego siły. Młodzieniec bronił się dzielnie, ale zginął podczas walki. Cały majątek, jaki miał przy sobie, zaszyty w szatach, został razem z nim pochowany na terenie zamku.
Zdaża się, że okoliczne dzieciaki wchodzą do podziemi zamku, bo wpada im tam piłka, albo ... mają nadzieję znaleźć skarb. Trzeba im wiedzieć, że czycha tam na nie duch, nazywany od skarbu "Mamona", który łapie dzieci wędrujące pod ziemią i zamienia je w skrzaty, które usługują w jego podziemnych apartamentach.

Zamek posiada ponoć podziemne połączenie z klasztorem jasnogórskim, a w podziemnych rzekach można zobaczyć pływające złote kaczki.

Z zamkiem związana jest legenda o zjawie błąkającej się po zamku w ciemne noce. Jest to duch Maćka Borkowica - wojewody poznańskiego, przeciwnika polityki króla Kazimierza Wielkiego. Powołał on konfederacje wymierzoną w króla. Wygnany z kraju po 4 latach powrócił i nadal przeciw niemu spiskował. W końcu został schwytany w Kaliszu i skazany na śmierć głodową w lochach pod główną wieżą zamku olsztyńskiego. Więzień otrzymywał dziennie tylko dzban wody i wiązkę siana. Podobno wytrzymał tak 40 dni a jego jęki i przekleństwa słychać było w całym zamku. Niektórzy twierdzą też że przywiedziony głodem do szaleńtwa zaczął kąsać i pożerać własne ciało. Nie potwierdzona plotka mówiła, że tak sroga kara podyktowana była osobistą zemstą króla za tajemne schadzki Borkowica z królową.

Inna legenda nawiązuje do faktu historycznego i mówi o płaczu dziecka który można usłyszeć w wietrzne wieczory koło zamku. Podczas oblężenia zamku w 1587 r. przez Maksymiliana Habsburga pochwycony został syn burgrabi Olsztyńskiego - Kacpra Karlińskiego. Gdy Polacy zawzięcie bronili się, Maksymilian kazał postawić na pierwszej linii porwane dziecko. Burgrabia Karliński obiecał królowi polskiemu bronić zamku do upadłego toteż gdy Austriacy byli już blisko, pierwszy podpalił lont armatni. Zamek został obroniony a wśród ciał wrogów znaleziono ciało jego dziecka. Po tej tragedii burgrabia zaszył się w pokutnej celi. Szukając ukojenia w modlitwie, zmarł na Jasnej Górze.

Kolejna opowieść tyczy się czasów późniejszych, gdy zamek był już w ruinie. W jego pobliżu pasł krowy pewien ubogi chłopiec. Pewnego razu podbiegła do niego grupka złych kolegów i wrzuciła mu czapkę do lochu zamkowego. Zszedł on do podziemi i zobaczył czarnego psa, który według legend pilnował ukrytych skarbów. Ten przemówił do niego ludzkim głosem i napełnił jego czapkę kosztownościami. Gdy chłopak wyszedł na powierzchnie, jego koledzy zobaczyli skarby i również zapragnęli zostać obdarowani. Jeden z nich kazał zrzucić swoją czapkę do lochu i sam zszedł po nią. Nigdy jednak już nie powrócił, od tej pory jego duch jest czasem widziany w pobliżu lochu.